W Sejmie już wkrótce będą procedowane ustawy aborcyjne Lewicy złożone na początku kadencji, a także projekt KO złożony w tym tygodniu. Cel jest jeden: liberalizacja aborcji do 12. tygodnia, bez podawania przyczyny. Może być tak, że Polska 2050 złoży ustawę, która będzie powrotem do całkowitego zakazu, czyli tzw. zgniłego kompromisu. Moje stanowisko jest twarde: "nie" dla powrotu do kompromisu, "nie" dla referendum w tej sprawie. "Tak" dla procedowania tych ustaw w komisji. Nie chcę czekać na wybory samorządowe. Możemy zacząć już teraz rozmowę, a głosować po wyborach, ale rozmawiajmy o aborcji neutralnie, bez stygmatyzowania, bez wstydu. Urządźmy w polskim parlamencie prawdziwe wysłuchanie publiczne i procedujmy. Jeśli te projekty upadną, to tak jak Argentynki będziemy wracać z kolejnymi. Wiele razy nieskutecznie walczyły o legalizację aborcji, a jednak się nie poddawały. I wygrały. Czekamy na projekt Polski 2050. Jeśli oznacza on powrót do tego koszmarnego rozwiązania, jakim jest tzw. kompromis aborcyjny, to naszej zgody nie będzie, ale możemy te cztery projekty połączyć, wspólnie je procedować. Zresztą my nie musimy mieć ustawy.
Możemy uznać wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. za niebyły, bo orzekali sędziowie dublerzy. I to należy dziś zrobić, bo w sposób naturalny wrócimy do stanu prawnego sprzed wyroku. A przypominam, że ten stan prawny to jest zakaz aborcji, a nie żaden kompromis. Nie mylmy pojęć.
Podtrzymuję to stanowisko: "nie" dla kompromisu aborcyjnego, "nie" dla referendum w tej sprawie. Liberalizacja przepisów aborcyjnych to jedyna droga. Przestańmy udawać, że zakaz aborcji likwiduje aborcję. Zabiegi są wykonywane codziennie.
Katarzyna Kotula, ministra ds. równości
Newsweek, 29 stycznia 2024 r.